O artyście
Richard Bona - kameruński multiinstrumentalista, wokalista, twórca piosenek, basista, kompozytor, reżyser dźwięku i producent. Za tą listą kryje się życie, na podstawie którego można by napisać niejedną książkę. Urodził się w 1967 roku w wiosce Minta w Kamerunie. Jako niemowlę bardzo często płakał, aż w końcu rodzina odkryła, że jedynie muzyka jest w stanie go uspokoić. Jako pięciolatek rozpoczął naukę gry na balafonie (melodyczny instrument perkusyjny z drewnianymi sztabkami), występując w zespole muzyki tradycyjnej, w którym grał jego dziadek. W wieku jedenastu lat rodzina przeniosła się do Douali, gdzie Bona zaczął się udzielać jako gitarzysta w zespole tanecznym. W tamtym czasie odkrył swoje zainteresowanie muzyką jazzową. W 1989 roku przeprowadził się do Paryża, a następnie do Nowego Jorku (1995), szybko zyskując w obu miastach sławę jednego znajlepszych jazzmanów swojego pokolenia. Jego charyzmę natychmiast docenili najwięksi giganci jazzu: Bobby McFerrin, zespół Steps Ahead i wreszcie sam Pat Metheny, który zaoferował mu miejsce w swoim zespole. Bona objechał świat dookoła w towarzystwie legend, by wkrótce zasłynąć jako autor własnych projektów, silnie zakorzenionych w afrykańskiej tradycji, zarazem jednak o europejskiej tradycji harmonicznej i amerykańskiej swobodzie właściwej jazzowemu światu. Eklektyczny styl Bony wymyka się jednoznacznym ocenom krytyków. „Każdy basista, który mnie ogląda, myśli, że gram coś innego niż jest w rzeczywistości. Technika, którą stosuję, pozwala na łączenie wszystkiego z wszystkim, balafonu, gitary i wokalu. Wygląda to dziwnie. To, jak się ruszam, nie jest typowe dla basisty. Czy to źle? Nie wiem”.
Na fortepianie mistrz z Kuby, wykształcony klasycznie w konserwatorium w Havanie, Alfredo Rodriguez, który w ciągu ostatniej dekady wyrósł z młodego kubańskiego muzuka na artystę uznanego na całym świecie co potwierdza nominacja do nagrody GRAMMY. Panowie poznali się przed laty, lecz w studiu zagrali ze sobą dopiero na produkowanym przez Quincy Jonesa albumie Tocororo. Nagrali razem dwa utwory, ale obiecali sobie ponowne spotkanie i wspólny projekt.
Dołącza do nich perkusjonista i wokalista Pedrito Martinez, który muzykował już z artystami tej miary, tak różnorodnymi i odważnym,i jak Sting, Wynton Marsalis i Bruce Springsteen.
Richard Bona, Alfredo Rodriguez i Pedrito Martinez: przed nami premierowy projekt trzech oszałamiających wirtuozów, ostateczne doznanie muzyki afrokubańskiej.